Idealnymi miejscami do rozwoju korozji są punkty, których nie widać. Utrudniony dostęp mają tam również promienie słoneczne i powiewy powietrza. Często problemem jest również odpływ wody czy zanieczyszczeń. Brudne, zawilgocone miejsce to świetny punkt do rozwoju rdzy.
W wielu modelach samochodów brud zbiera się w okolicach rynienek odpływowych z dachu, podszybia, klapy bagażnika bądź szyberdachu. Gromadzące się liście, drobiny piasku czy błoto utrudniają dopływ wody. W okolicach stojącej wody potrafi rozwinąć się mech oraz inne formy życia. Oczywiście to również optymalne warunki dla rdzy.
Podobnie wygląda sytuacja za plastikowymi nakładkami na progi. Chronią metal przed powstawaniem odprysków, ale potrafią utrudniać opływ wody. Co najgorsze, progi osłonięte plastikowymi nakładkami zawsze wyglądają dobrze – nawet, gdy panosząca się pod nimi rdza doprowadziła do perforacji blachy. W kilkuletnich samochodach ozdobne nakładki warto profilaktycznie zdjąć, ocenić stan progów i zakonserwować je woskiem. To proste czynności – nakładki zazwyczaj są mocowane przez kilka plastikowych kołków bądź wkrętów.
W taki sam sposób mocowane są plastikowe nadkola i chlapacze. Również ich zdjęcie po kilku latach eksploatacji jest wskazane. Za warstwą dobrze wyglądającego tworzywa może postępować korozja. W niektórych autach konstrukcja elementów ochronnych może sprzyjać gromadzeniu się błota – szczególnie w punkcie łączenia błotników i progów.
Z zadaniem poradzi sobie każdy użytkownik pojazdu. Wystarczą podstawowe narzędzia – klucze, śrubokręty i kombinerki. Aby maksymalnie usprawnić pracę, przed zejściem go garażu warto rzucić okiem na instrukcję serwisową samochodu. Znajdziemy w niej informację o rozlokowaniu elementów mocujących progi oraz inne nakładki.
Po zdemontowaniu plastików całość trzeba wymyć silnym strumieniem wody. Ze składaniem nie warto się spieszyć. Poczekajmy, aż całość wyschnie – wówczas ogniska rdzy oraz uszkodzenia warstwy antykorozyjnej staną się lepiej widoczne.